Jak przygotować się do pierwszego maratonu?

Maraton. Upragnione kilometry – dystans, o którym marzą wszyscy początkujący i nie tak bardzo początkujący biegacze. Jego pokonanie często staje się świętym Grallem zaraz po założeniu pierwszych profesjonalnych butów do biegania. Ogromny dystans, duże obciążenie dla organizmu, ale też ogromna satysfakcja. Czy pokonujemy dystans maratonu biegiem na rowerze, czy za pomocą dowolnego sposobu poruszania się, czy to Burning Man, czy tylko miejski bieg w naszej, lokalnej miejscowości, nadludzki wysiłek jaki podejmujemy i wynik, jaki osiągamy daje na satysfakcję na całe życie. Do końca świata albo i jeden dzień dłużej zapamiętamy tą eksplozje uczuć (oraz ulgi) w momencie, w którym przekroczymy linię mety.

Zanim jednak zaczniemy opowiadać o tych uczuciach warto wiedzieć, jak się do takiego przedsięwzięcia przygotować tak, żeby mieć szansę na sukces.

Tradycyjnie, od wielu lat, przygotowanie do maratonu polecano zacząć kilka lat przed startem. Wieloletni cykl zakładał początkowe starty na krótkich dystansach i stopniowe, miarowe podnoszenie dystansu, a sam start w maratonie był uwieńczeniem kariery „tradycyjnego zawodnika”. Taka forma przygotowań obowiązywała jednak zanim pojawił się boom na bieganie rekreacyjne, a amatorscy biegacze praktycznie nie istnieli, a już na pewno nie było ich tak wielu jak dziś. Zanim nastała nasza „złota era biegania” w maratonach startowali przede wszystkim zwodnicy profesjonalni, którzy już wcześniej mieli przed sobą sukcesy w innych, biegowych dyscyplinach.

Sam amatorski start w maratonie jest rzeczą stosunkowo nową, a tendencja zaczynania „kariery” (chociaż w przypadku biegania dla relaksu i zabawy takie słowo nie jest chyba najszczęśliwszym wyborem) biegacza właśnie od startu w maratonie. Niezależnie jednak od tego czy jest to nasz pierwszy sportowy wyczyn czy po prostu kolejny z pasma żelaznych sukcesów, nie obędzie się bez przygotowania

Nie ma oczywiście zasady. Sean Combs, znany jako Puff Daddy do startu w maratonie przygotowywał się tyko trzy tygodnie. Nawet doświadczony sportowiec, jak Marcin Horecki, światowej sławy pokerzysta i nie byle narciarz też „po prostu to zrobił”. Horecki zdecydował się na maraton rowerowy i kupił rower, na którym chciał pokonać dystans… dzień przed startem. Nie wygrał, ale nie poszło mu bardzo źle.

Dla “zwyczajnych ludzi” idealny proces przygotowania biegacza może wyglądać mniej spektakularnie.

W pierwszym roku przed maratonem powinniśmy postawić na urozmaicone treningi, które wprowadzą nas w bieganie i przygotują nasz organizm do pewnego typu ruchu. Powinniśmy zwiększać obciążenie na treningach stopniowo i powoli. Przede wszystkim powinniśmy unikać długich, ciągłych biegów dłuższych niż pięć, dziesięć kilometrów.

W drugi roku naszych przygotowań rozwijamy koncepcje pierwszego roku treningów dorzucając okazyjnie nieco dłuższe jednostki treningowe rzędu przekraczające godzinę. Nadal staramy się nie przekraczać dziesięciu kilometrów biegu, ale do regularnych biegów dorzucamy momenty dużego wysiłku. Dobrym pomysłem jest już start w pierwszym półmaratonie, ale bez nastawienia się na wysoki wynik – pamiętajmy, że to wciąż trening.

W trzecim roku możemy przejść do treningów przystosowanych już typowo do półmaratonów. Oprócz regularnych, krótkich biegów, staramy się wystartować w przynajmniej 3-4 półmaratonach w ciągu całego roku. Jeżeli czujemy się na siłach, startujemy już w maratonie, ale znów – bez specjalnego przygotowania wytrzymałościowego i bez nastawienia na spektakularne sukcesy.

W czwartym roku, jeżeli udało nam się dotrzeć do tego momentu bez specjalnych kontuzji, możemy zacząć powoli wprowadzać trening typowo maratonowy.

Jaki system przygotowania do maratonu sprawdził się u Was najlepiej?
Zostaw odpowiedź